Śląsk Wrocław cały czas bez wygranej.

2024-10-07 08:21:42(ost. akt: 2024-10-07 08:26:48)

Autor zdjęcia: WKS

Po 42 dniach przerwy Śląsk Wrocław wrócił na własne boisko, ale nie zdołał zatrzymać rozpędzonej Cracovii, przegrywając 2:4 w ramach 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy. - Musimy wyczyścić głowy - tak niedzielne spotkanie podsumowuje trener Jacek Magiera.
Po 42 dniach przerwy Śląsk Wrocław wrócił na własne boisko, ale nie zdołał zatrzymać rozpędzonej Cracovii, przegrywając 2:4 w ramach 11. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Choć po ośmiu minutach prowadzili już 2:0, to rywale odwrócili losy spotkania.

Bramki dla wrocławian zdobyli Petrov i Guercio, jednak liczne błędy w defensywie oraz nieskuteczność w drugiej połowie kosztowały drużynę Jacka Magiery utratę cennych punktów. Cracovia, z kolei, wykorzystała swoją szansę i odniosła piąte wyjazdowe zwycięstwo w sezonie, co pozwoliło jej wskoczyć na trzecie miejsce w tabeli.

Powrót Śląska na Tarczyński Arenę zapowiadał się jako okazja do przełamania fatalnej passy. Początek spotkania był wręcz idealny. Już w 1. minucie Simeon Petrov, po perfekcyjnym dośrodkowaniu z rzutu wolnego, pokonał bramkarza gości strzałem głową. Kibice gospodarzy nie zdążyli jeszcze ochłonąć z radości, a ich drużyna ponownie uderzyła. Po chaotycznej akcji w polu karnym Tommaso Guercio wpakował piłkę do siatki, co po analizie VAR zostało uznane za prawidłowy gol. Śląsk prowadził 2:0 i wszystko wskazywało na to, że kibice wreszcie doczekają się pierwszego ligowego triumfu.

Jednak od tego momentu los zaczął sprzyjać gościom. Cracovia nie zamierzała odpuszczać, a pierwszy błąd popełnił bramkarz wrocławian, Rafał Leszczyński, który nieporadnie wybijał piłkę we własnym polu karnym, kopiąc atakującego go Filipa Rózgę. Sędzia podyktował rzut karny, który Benjamin Kallman pewnie wykorzystał, zmniejszając stratę do jednego gola. Tempo gry wyraźnie siadło, a Śląsk, mimo że dominował w posiadaniu piłki, nie potrafił stworzyć groźnych sytuacji pod bramką rywali.

Druga połowa rozpoczęła się dla gospodarzy fatalnie. Zaledwie dwie minuty po wznowieniu gry Cracovia doprowadziła do wyrównania. Po rzucie rożnym Jakub Jugas głową skierował piłkę do siatki, a defensywa Śląska znów zawiodła. Ten gol wyraźnie napędził zespół Cracovii, która zaczęła kontrolować mecz. Śląsk z kolei grał coraz bardziej nerwowo i chaotycznie, nie potrafiąc odpowiedzieć na ataki przeciwnika. Gol wisiał w powietrzu i w 68. minucie Mick van Buren, po precyzyjnym podaniu, pokonał Leszczyńskiego, dając Cracovii prowadzenie 3:2.

Nie był to jednak koniec koszmaru dla wrocławian. W 73. minucie Mateusz Żukowski popełnił faul w polu karnym, nadeptując na stopę van Burena. Sędzia po konsultacji z VAR-em wskazał na jedenasty metr, a Ajdin Hasić bez problemu podwyższył prowadzenie na 4:2. Śląsk próbował jeszcze odpowiedzieć, ale brakowało im precyzji i pomysłu na rozegranie akcji. W końcówce meczu Tudor Baluta oddał groźny strzał, jednak piłka minimalnie minęła słupek.

Dla Śląska była to kolejna porażka, która tylko pogłębia kryzys drużyny. Trener Jacek Magiera z pewnością ma powody do zmartwień, gdyż jego zespół nadal nie odniósł ligowego zwycięstwa w tym sezonie i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Przed drużyną teraz przerwa reprezentacyjna, po której zmierzą się na wyjeździe z GKS-em Katowice, ale bez poprawy w grze obronnej, nadzieje na poprawę sytuacji wydają się nikłe.

- Dzisiaj jest czas na wyczyszczenie głowy i powrotu do treningu za 2/3 dni w pełnej gotowości do podjęcia wyzwania, rywalizacji i walki - podsumował spotkanie Jacek Magiera.