Premier straszy powodzian kontrolami. - Znajdziemy ich - mówił.

2024-09-19 08:28:13(ost. akt: 2024-09-19 08:47:04)

Autor zdjęcia: KPRM

Ruszyły wypłaty pierwszych zasiłków, ale zanim poszkodowani je otrzymali, premier Donald Tusk już zaczął grozić kontrolami w zakresie wydatkowania tych środków. - Będziemy w stanie skontrolować czy pieniądze trafiły do odpowiednich osób - powiedział.
Pierwsze wypłaty dla osób dotkniętych powodzią już ruszyły. Na start można ubiegać się o 10 tys. zł pomocy doraźnej, a w dalszej kolejności dostępne będą środki na remonty domów i mieszkań. Mimo że kwota może wydawać się znacząca, poszkodowani otwarcie mówią, że nawet 200 tys. zł – maksymalna dostępna kwota – może nie wystarczyć na pokrycie wszystkich szkód. Rząd nie mówi jednak głośno o jednym szczególe – powodzianie będą monitorowani.

Fala powodziowa dotarła do Wrocławia i pozostanie tu, co najmniej przez 24 godziny. Największe zniszczenia miały miejsce w województwie dolnośląskim w miniony weekend. Setki osób straciły tam swoje domy i mieszkania.

Trzeba przyznać, że pomoc uruchomiono szybko – pierwsze wnioski o zasiłki doraźne rozpatrzono już w środę. Rząd podniósł wysokość zasiłków z 6 do 8 tys. zł, a dodatkowo dostępny jest jeszcze zasiłek powodziowy w wysokości 2 tys. zł. – Łącznie z tych dwóch źródeł będzie to 10 tys. zł bezzwrotnej, natychmiastowej pomocy – powiedział premier Donald Tusk podczas posiedzenia sztabu kryzysowego we Wrocławiu. Dodał, że nie zabraknie środków na wsparcie.

Jednak jedna sprawa - świadomie lub nie - umknęła mediom. – Procedury są proste, zadaniem władz lokalnych jest jak najszybsze przekazanie pomocy. Jeśli będzie taka potrzeba, przeprowadzimy wywiad środowiskowy, aby ocenić zasadność wniosku. Następnie będziemy sprawdzać, czy ktoś nie nadużył przyznanej pomocy – wyjaśnił premier. Powtórzył to na kolejnym szatbie kryzysowym wieczorem w środę. – Po zakończeniu najtrudniejszego etapu będziemy mogli zweryfikować, czy środki trafiły do osób rzeczywiście poszkodowanych. Jeśli ktoś otrzymał pieniądze, a jego mieszkanie nie zostało uszkodzone, zidentyfikujemy takie przypadki – zapowiedział premier.

W kolejnym etapie, gdy rozpocznie się ocena strat, poszkodowani będą mogli ubiegać się o dodatkowe wsparcie – do 100 tys. zł na remont mieszkania i do 200 tys. zł na remont domu. Mimo to wielu powodzian zwraca uwagę, że kwota ta może być niewystarczająca. – Jeśli budynek stoi, a uszkodzone zostały jedynie wnętrza, to może wystarczyć. Ale jeśli dom jest całkowicie zniszczony, to absolutnie nie – stwierdził pan Leszek z Lądka-Zdroju. – Potrzebne są materiały budowlane, a na wszystko nie wystarczy – dodaje.

Problemem, jak zauważył sam premier Tusk, są także rosnące ceny na terenach dotkniętych powodzią. – To jest jeden z pobocznych, ale bardzo dotkliwych efektów powodzi. Rozmawiałem z powodzianami, którzy zaczynają sprzątać swoje zalane domy i potrzebują choćby obuwia czy rękawic. Kiedy idą do sklepów w wyżej położonych częściach miasta, okazuje się, że te produkty, jak gumowce czy rękawice, kosztują dwa razy więcej niż przed powodzią. To zjawisko staje się powszechne – ceny rzeczy potrzebnych w związku z powodzią gwałtownie wzrosły. Producenci i hurtownicy wykorzystują dramatyczną sytuację, w której znacznie wzrósł popyt – powiedział premier. Zapowiedział też możliwość wprowadzenia cen regulowanych na niektóre produkty, aby powrócić do poziomu sprzed powodzi.

Troska premiera o publiczne pieniądze jest ważna, ale moment w którym wypowiada słowa o kontrolach, karaniu i monitorowaniu, nie jest chyba najlepszy. Dziś ludzie potrzebują szybkich procedur i konkretnych deklaracji wsparcia.