Wrocław. W 1997 roku świeciło słońce, dzisiaj wały są słabiutkie!

2024-09-17 20:46:55(ost. akt: 2024-09-17 21:08:03)

Autor zdjęcia: RMF/Red

Były prezydent Wrocławia, Bogdan Zdrojewski obawia się o los miasta w najbliższych godzinach. Jego zdaniem, nie ma powodów do hurraoptymizmu, ale są powody do poważnego niepokoju. Dziś sytuacja jest inna - wcale nie lepsza dla miasta.
- Czego się obawiam w przypadku Wrocławia, to nie fali szczytowej, ale nieprzewidzianych zdarzeń, że wały nie wytrzymają, że jakieś urządzenie hydrotechniczne zostanie rozwalone - mówił dzisiaj w RMF FM były prezydent Wrocławia, a dzisiaj europoseł Bogdan Zdrojewski. Wie co mówi, ponieważ to za jego kadencji stolica Dolnego Śląska musiała się zmierzyć z tzw. "powodzią tysiąclecia".

Wtedy się nie udało ochronić, a jak jest dzisiaj? - Pamiętajmy, że to nie sama ilość wody decyduje, ale moment zgarniania nadwyżki. Dla Wrocławia w 1997 roku katastrofalne było połączenie fal kulminacyjnych Odry i Nysy - wyjaśnił były prezydent Wrocławia. - Przyznał, że nie jest teraz spokojny o Wrocław. Trzeba wybierać scenariusz pesymistyczny, wtedy wiemy, że damy radę - mówił były prezydent. W sytuacji powodziowej i zagrożenia miasta ważny jest monitoring, obserwacja i szybkie reagowanie - dodał Zdrojewski.

- Czego się obawiam najbardziej w przypadku Wrocławia, to nie fali szczytowej, ale nieprzewidzianych zdarzeń, że wały nie wytrzymają, że jakieś urządzenie hydrotechniczne zostanie rozwalone - wyjaśnił Bogdan Zdrojewski.

Były prezydent zwraca uwagę na fakt, że różnica między 1997, a rokiem obecnym jest taka, że wtedy świeciło słońce, co ma kluczowe znaczenie. - Nim przyszła fala szczytowa, we Wrocławiu nie było deszczy. Mieliśmy suche pola, suche wały. Mocniejsze, bezpieczniejsze z punktu widzenia odporności. W tej chwili łąki są zamienione w małe jeziora, wały są nasiąknięte, bardziej wrażliwe być może na mniejszą falę, mniejszy przepływ - podkreślił Bogdan Zdrojewski na antenie RMF RM. - Dlatego bardzo ważne będzie monitorowanie i szybkie reagowanie - przypomniał.

Prowadzący z nim rozmowę dziennikarz zapytał o jego rodzinne Kłodzko, kompletnie zniszczone przez powódź, a także o to, jak w takich regionach zapobiegać powodziom. - Tej powodzi trudno było uniknąć, ale można było ograniczyć jej skalę, lepszym przygotowaniem, niepodejmowaniem też pewnych decyzji - odparł Zdrojewski.