Śląsk Wrocław odpada z Ligi Konferencji

2024-08-16 07:10:18(ost. akt: 2024-08-16 07:26:05)

Autor zdjęcia: Śląsk Wrocław

Niestety, po niesamowicie kontrowersyjnym meczu Śląsk Wrocław żegna się z rozgrywkami europejskimi. WKS odrobił straty ze Szwajcarii, ale rzut karny w doliczonym czasie gry przesądził o losach tej rywalizacji.
Śląsk Wrocław wygrał ze szwajcarskim St. Gallen 3:2, ale to za mało na awans do kolejnej rundy. W pierwszym meczu przegrał 0:2. W tym meczu było dosłownie wszystko, a nawet więcej, niż człowiek może sobie wyobrazić: cztery gole do przerwy, trzy w siedem minut, nieuznane trafienie, bolesne kontuzje, trzy czerwone kartki dla wrocławian, przepychanki, powtórzony rzut karny i interwencje VAR.
Drużyna Śląska Wrocław do meczu z FC St. Gallen przystępowała z dwoma zmianami w porównaniu z ostatnim meczem ligowym przeciwko Widzewowi Łódź.

- Trzymaliśmy się nakreślonego planu. Mówiliśmy o tym od początku. St. Gallen gra specyficznie, w rombie, dużo grają przez środek. Żerują na stratach. Potwierdzili to, co zagrali w pierwszym spotkaniu. Brawa dla zespołu za to, że doprowadził do wyniku 3:1. Charakter został pokazany - tak po meczu komentował go trener, Jacek Magiera.

Mecz mógł się zacząć idealnie dla Śląska, bo po dziesięciu minutach gry w zamieszaniu w polu karnym do siatki trafił Sebastian Musiolik. Arbiter wskazał na środek boiska, ale wstrzymał się z rozpoczęciem gry. Po kilu minutach i analizie VAR Chorwat gola anulował, bo dopatrzył się przewinienia jednego z zawodników Śląska. Gospodarze łapali się za głowy i mocno protestowali, ale decyzja była ostateczna.

W tym momencie wydawało się, że emocje na Tarczyński Arenie się zakończyły. Zespół trenera Jacka Magiery, aby doprowadzić do dogrywki, musiał strzelić trzy gole. To się wydawało niemożliwe.

Stracony gol nieco podciął skrzydła Śląskowi i optyczną przewagę posiadali goście. Szwajcarzy prowadzili, ale mimo wszystko już w pierwszej połowie starali się grać na czas i kraść cenne sekundy. Wydawało się, że w do przerwy już nic się nie wydarzy, ale wówczas nadeszło siedem minut, które rozgrzało do czerwoności trybuny.

Zaczęło się od trafienia Petra Schwarza, który wślizgiem dopadł do dośrodkowania Mateusza Żukowskiego. 120 sekund później na strzał zza pola karnego zdecydował się Piotr Samiec-Talar i trafił idealnie. Goście zaczęli grać bardzo nerwowo i ostro. W bocznym sektorze boiska powalony został Nahuel Leiva, piłkę ustawił Schwarz, dośrodkował idealnie na głowę Aleksa Petkowa i Śląsk odrobił straty.

Jeżeli przerwa nieco ostudziła emocje, to zaraz po wznowieniu gry ponownie zrobiło się gorąco. Najpierw spotkanie zostało przerwane, bo bramkarz Ati Zigi miał pretensje związane z zachowaniem fanów Śląska.

Kiedy po kilku minutach gra została wznowiona, wrocławianie wyprowadzili atak i Schwarz miał świetną okazję, ale nieoczekiwanie arbiter przerwał akcję i przyznał Śląskowi rzut wolny. Podopieczni trenera Magiery ponownie łapali się za głowy, protestowali, ale nie był to ostatni taki przypadek w tym spotkaniu.

Na kwadrans przed zakończeniem spotkania w polu karnym gości padł Petkov. Arbiter analizował sytuację na monitorze, a następnie ukarał wrocławskiego obrońcę żółtą kartką za próbę wymuszenia rzutu karnego. Ponieważ było to drugie upomnienie, Bułgar musiał opuścić boisko. Zawodnicy Śląska ponownie z niedowierzaniem kręcili głowami.

Grający w liczebnej przewadze goście przejęli inicjatywę, ale niewiele z tego wynikało. Arbiter doliczył aż 12 minut i kiedy wydawało się, że będzie potrzebna dogrywka, dopatrzył się zagrania ręką Leivy i po analizie VAR wskazał na jedenasty metr.

Między zawodnikami doszło do przepychanek i w konsekwencji żółtą kartką został ukarany Leiva, a ponieważ był to drugie upomnienie, musiał opuścić boisko.

Rafał Leszczyński obronił strzał w 11 metrów Christina Witziga, ale arbiter nakazał powtórkę. Za drugim razem do piłki podszedł Willem Geubbels i trafił do siatki.

Śląsk grał w dziewiątkę, ale jeszcze rzucił się do ataku. W polu karnym gości upadł wprowadzony kilka chwil wcześniej Arnau Ortiz, ale chorwacki sędzia uznał, że Hiszpan próbował wymusić „jedenastkę” i ukarał go czerwoną kartką. Śląsk w tym momencie grał w ósemkę.

Wicemistrzowie nie zdołali już odwrócić losów dwumeczu i pożegnali się z europejskimi pucharami. - Kiedy przestałem wierzyć? Cały czas wierzyłem. Nawet jak graliśmy w dziewięciu. Od początku w relacjach z tym technicznym i liniowym widziałem, że łatwo nie będzie - powiedział Jacek Magiera tuż po meczu.