The End! Tym razem się nie udało i rekordu Guinessa nie będzie.

2024-08-10 08:41:17(ost. akt: 2024-08-10 08:55:49)
Wszystko zapowiadało się dobrze. Sprzyjały warunki atmosferyczne, a także miejsce, gdzie wrocławianin, Krzysztof Gajewski, chciał pobić swój kolejny rekord Guinessa w pływaniu.
Krzysztof Gajewski, który pobił kilka ekstremalnych rekordów - m.in. w pływaniu w lodowatej wodzie, a także w staniu na lodzie. W środę rozpoczął zmagania, aby sięgnąć po kolejny wpis do Księgi Rekordów Guinessa.

Tym razem w środę wyruszył na Mazury, gdzie zamierzał przepłynąć 172 kilometry tamtejszymi jeziorami. Według wstępnych szacunków miało mu to zająć trzy doby w trakcie których miał nie spać, ani nawet zatrzymywać się na odpoczynek. - Szacujemy, że zrzucę z wagi blisko 10 kg - mówił przed startem Gajewski.

W dniu startu, 7 sierpnia, warunki pogodowe były bardzo dobre: ciepła woda, lekki wiatr, słońce. Według prognoz, taka pogoda miała się nieco pogorszyć dopiero w trzeciej dobie. - Ta trasa będzie łatwiejsza logistycznie niż w poprzednich próbach, kiedy płynąłem przez jeziora i kanały, w których było większe ryzyko związane z ruchem innych jednostek na wodzie i zafalowaniem wody przy przepływających łodziach. Trudniej było także przy portach, zwłaszcza w okolicach Mikołajek, gdzie jakość wody była już dużo grosza niż w okolicach Giżycka - mówił Krzysztof Gajewski przed wejściem do wody.

To było trzecie podejście Krzysztofa Gajewskiego do bicia rekordu. Podobną próbę przepłynięcia takiego dystansu na wodach Wielkich Jezior Mazurskich pływak podejmował już w 2019 i 2021 roku, kiedy płynął przez całe WJM, od Mamr po Śniardwy. - Wszystko sprowadza się do tego, czy człowiek wystarczająco mocno chce uzyskać swój cel, jest gotowy, żeby zmusić się do wysiłku i poświęcenia organizmu, aby spełnić swoje marzenia. Żaden pływak nie lubi pływać długich dystansów, ale każdy uwielbia mieć je przepłynięte - wyjaśniał nad brzegiem.

I popłynął. Dzień później, na profilu społecznościowym Krzysztofa Gajewskiego pojawił się wpis: - Dzisiaj problemy zdrowotne nie związane z płynięciem wzięły górę. Największa sportowa porażka w moim życiu - napisał. - Problemy zdrowotne wygrały, wszystko szło lepiej niż w planie. Zdrowie nie wybiera. The end - dodał.