Piją, a potem jadą i to jeszcze bez kasku

2024-08-07 08:33:29(ost. akt: 2024-08-07 08:53:15)

Autor zdjęcia: Red.

W lipcu na Szpitalny Oddział Ratunkowy przy ul. Borowskiej najwięcej trafiało poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych. W tej grupie dominują rowerzyści i jeżdżący na hulajnogach.
Wrocławscy lekarze, którzy dyżurują na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przy ul. Borowskiej już po kilku chwilach są w stanie precyzyjnie ocenić, czy odwiedzający ich pacjent jechał na hulajnodze w kasku, jak szybko się nią poruszał, a także - czy był pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających.

Jak to oceniają w tak szybki sposób? Jak mówią, wystarczy krótka obserwacja. - Jeśli jechał ostrożnie i w kasku, kończy się na zadrapaniach, stłuczeniach, skręceniach, a czasem na złamaniach. U tych pijanych i bez kasków, efektem bywają bardzo poważne urazy twarzoczaszki - mówi pani Joanna, pielęgniarka.

Kiedy nadchodzą wakacje, na SOR-ze ruch jak w ulu. - Latem jesteśmy bardziej aktywni, uprawiamy różne dyscypliny sportu, próbujemy czegoś nowego nie zawsze ostrożnie i z głową. Nie brakuje brawury i braku rozsądku. To widzimy nie tylko u nastolatków, ale także u ich rodziców. Szczególnie wieczorem wypadków jest więcej, gdy jesteśmy już zmęczeni, rozkojarzeni - mówi dr Janusz Sokołowski, lekarz z SOR-u.

W statystykach SOR przy ul. Borowskiej jest średnio 170 pacjentów dziennie. To o około 1000 przyjęć miesięcznie więcej niż przed rokiem. Do USK trafiają dorośli i dzieci. To także oddział ratunkowy położony najbliżej autostrady A4 i sporego węzła drogowego na południe od Wrocławia. Dlatego tu trafiają ranni w wypadkach.

Latem na Borowską przywożonych jest również wiele osób z objawami typowymi dla tego okresu. To odwodnienie u seniorów i poparzenia słoneczne u dzieci.