Zwierzęta: głos zabrał prof. Jan Miodek. Nie bronił kolegi!

2024-07-26 07:55:49(ost. akt: 2024-07-26 08:25:11)

Autor zdjęcia: Red.Wik.

Profesor Jerzy Bralczyk znalazł się w samym centrum krytyki po stwierdzeniu, że pies nie umiera, ale zdycha. Teraz głos zabrał inny znany i szanowany językoznawca, wrocławianin, profesor Jan Miodek.
Obaj profesorowie: Jerzy Bralczyk oraz Jan Miodek, mają w Polsce status niemal gwiazd. Są zapraszani do programów telewizyjnych, cytowani jako największe autorytety w dziedzinie językoznawstwa i mają rozpoznawalność nie mniejszą, niż znani politycy oraz artyści.

Jan Miodek, autorytet w dziedzinie polszczyzny, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, erudyta, od dekad edukuje nas za pośrednictwem telewizji czy internetu. Nie inaczej Jerzy Bralczyk, który znalazł się ostatnio w ogniu krytyki. Na antenie TVP Info powiedział, że: „co ludzkie, to ludzkie(…) Mówienie, że choćby najulubieńszy pies „umarł”, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł”.

Jaj zaznaczył, od razu, nie miał na celu umniejszanie żalu po śmierci zwierzaka. Sam podkreślił, że zwierzęta bardzo lubi. Wyjaśnił, że dla niego określeń związanych z ludźmi nie należy stosować mówiąc o zwierzętach.

Profesor Jan Miodek na łamach portalu „Drugi dom” wziął temat na tapetę i dokonał precyzyjnej egzegezy definicji „umierania” oraz „zdychania”. Wynika z nich, że według prof. Miodka „umieranie" odnosi się w różnych typach komunikacji do ludzi oraz – mniej lub bardziej przenośnie – do różnych sfer działalności człowieka i otaczającego go świata”.

- „Zdychanie” natomiast do zwierząt i tylko metaforycznie, a przede wszystkim w celach stylistycznej ekspresji, do ludzi i ich poczynań - stwierdził prof. Miodek. Nie znaczy to według niego, że w przypadku zwierząt właściwe jest wyłącznie użycie słowa „zdychają”.

- Wyłącznie o „umieraniu zwierząt” mówili w swych telewizyjnych programach cyklu „Z kamerą wśród zwierząt” Hanna i Antoni Gucwińscy. Tym czasownikiem określają coraz częściej odejście zwierząt ich właściciele - zwłaszcza z kręgów miejsko-inteligenckich. Sam z kontaktów komunikacyjnych z nimi już wiele lat temu wyłączyłem „zdychanie”, zastępując je „odejściem” - wyjaśnił prof. Jan Miodek na łamach portalu Drugi Dom.

Profesor powołał się na na przemyślenia Michała Rusinka, znanego literaturoznawcy, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ten na łamach „Gazety Wyborczej” przytacza[ł artykuł językoznawcy Zdzisława Kempfa „Wyrazy gorsze dotyczące zwierząt”.

- W szeregu oznaczającym części ciała i czynności język nasz wprowadził dla zwierząt wyrazy „gorsze”, dla ludzi zaś „lepsze”, bo człowiek umiera, zwierzę zaś zdycha; człowiek je, a zwierzę żre; człowiek ma głowę, a zwierzę łeb; człowiek rękę, a zwierzę łapę; człowiek twarz, a zwierzę pysk pisał Zdzisław Kempfa. Kempf jest zdania, że główną przyczyną zróżnicowania słów „zwierzęcych” i „ludzkich” było wrodzone człowiekowi poczucie dumy z własnej wartości.

Swoje konstatacje prof. Jan Miodek kończy stwierdzeniem, że człowiek powinien wyzbyć się pychy i poczucia wyższości nad zwierzętami. - Powiem wreszcie na koniec, że trudno się nie utożsamić z Michałem Rusinkiem, który apeluje o dostrzeżenie wspólnoty losu wszystkich istot, zwłaszcza w obliczu klimatycznej katastrofy. Wtedy - konkluduje krakowski naukowiec - „pozbędziemy się językowych znaków pychy i pogardy, które nam - jako żywo - nie przystoją” - stwierdził Miodek.

Reasumując, tak właśnie ruchy progresywne przekraczają kolejne granice - najpierw w odniesieniu do relacji człowiek - zwierzęta, potem będzie z pewnością już tylko gorzej. W ciekawych czasach przyszło nam żyć.