Były błędy, jest wyrok, nie ma reakcji szpitala

2024-07-02 07:55:05(ost. akt: 2024-07-02 08:05:50)

Autor zdjęcia: USK

Lekarze wrocławskiego szpitala USK przy Borowskiej zostali uznani za winnych za śmierć synów Katarzyny i Roberta Leżuchów. Jeden z nich nadal pracuje w szpitalu.
Do tragicznego zdarzenia doszło w 2011 roku. Kobieta w bliźniaczej ciąży została przyjęta na oddział, a jej pobyt w szpitalu trwał miesiąc. - W tym czasie podawano żonie silne leki, mające powstrzymać akcję porodową, która nie wystąpiła. Nie było objawów wczesnego porodu - mówi Robert Leżuch, ojciec zmarłych dzieci.

W tej sprawie zapadł już prawomocny wyrok w sądzie, który jednoznacznie wskazał na winę lekarzy. Rodzina nie czuje się usatysfakcjonowana, a postawa samego szpitala jest co najmniej dziwna. - Myśmy w tej sprawie tak naprawdę sprawiedliwości nie doczekali. Bo wyrok skazujący jest i to wyrok wskazujący poważną winę lekarzy. Wyrok karny. Natomiast kary są mało dotkliwe, kary w zawieszeniu. Jeden z lekarzy nadal pracuje w szpitalu - R. Leżuch.

Szpital do tej pory nie odezwał się do poszkodowanych. Tomasz Król, rzecznik prasowy szpitala USK, przyznaje, że jeden ze skazanych lekarzy faktycznie nadal pracuje w placówce przy Borowskiej. - Jeden z lekarzy jest zatrudniony w naszym szpitalu. Ta sprawa została wyjaśniona na podstawie postępowań wcześniejszych. Zgodnie z obowiązującymi przepisami i standardami, nie możemy udzielać szerszych informacji dotyczących spraw personalnych - powiedział.

- To, że szpital do tej pory nie odezwał się do poszkodowanych, to błąd. W sprawie toczy się postępowanie cywilne, więc nie możemy udzielić szerszego komentarza, ale pragnę zapewnić, że zależy nam na jak najszybszym zakończeniu tego procesu, co leży w interesie obu stron - dodał rzecznik.