Kanadyjskie media o „katastrofalnej” debacie prezydenckiej w USA

2024-06-29 07:38:04(ost. akt: 2024-06-29 08:03:55)

Autor zdjęcia: EPA/PAP

Debata demokratycznego prezydenta USA Joe Bidena z republikańskim kandydatem na prezydenta Donaldem Trumpem była uważnie śledzona przez media kanadyjskie. Niezależnie od politycznej afiliacji padają pytania czy Biden ma jakiekolwiek szanse na wygraną z Trumpem.
„Katastrofa debaty dla Bidena: amerykański prezydent zamilkł wobec Trumpa” - zatytułował swoją analizę publiczny nadawca CBC. „Czy to dobijający cios dla Joe Bidena?” - pytał publiczny francuskojęzyczny nadawca Radio-Canada. Występujący często z liberalnych pozycji dziennik „The Toronto Star” nazwał debatę „katastrofą Demokratów” i podkreślał, że dalszy ciąg zależy od samego Bidena.

Wspierający konserwatystów „The Globe and Mail” w tytule swojej relacji pisał, że Biden „plątał się w słowach, podczas gdy Trump uchylał się od odpowiedzi w kluczowych kwestiach” i dodawał, że Biden postawił szanse swojej reelekcji w „najwyższym niebezpieczeństwie”.

Wychodzący w Ottawie dziennik „The Hill Times”, który zajmuje centrowo-lewicowe stanowisko, pisał, by „mieć nadzieję na na lepsze, przygotowywać się na najgorsze”, czyli na powtórny wybór Trumpa.

Dla Kanady USA są największym partnerem gospodarczym i politycznym i jedynym sąsiadem, z którym ma lądową granicę o długości prawie 9 tys. km. Gospodarki obu krajów są silnie powiązane, w ramach umowy kanadyjsko-amerykańsko-meksykańskiej, znowelizowanej w 2020 r. po czterdziestu latach umowy NAFTA. Dwóch na trzech Kanadyjczyków mieszka w odległości nie większej niż 100 km od granicy z USA.

W styczniu br. premier Kanady Justin Trudeau ogłosił powołanie specjalnego „Teamu Kanada”, który ma zacieśniać relacje między Kanadą i USA i jednocześnie bronić kanadyjskich interesów na wypadek powtórnej wygranej Donalda Trumpa.

W maju br. podczas wystąpienia w Filadelfii, Trudeau mówił, że „spokoju, stabilności i trwałej przyjaźni w relacjach między Kanadą a USA nie możemy nigdy przyjmować za pewnik”.

Problem w tym, że coraz więcej Kanadyjczyków jako największe zagrożenie dla Kanady postrzega samego premiera Trudeau. Pomimo ogromnych możliwości, które posiada drugi największy kraj na świecie, gospodarka Kanady nie może się odbić po stagnacji, w którą wpadła w okresie pandemii. Po pierwszej od czterech lat obniżce stóp procentowych, która miała miejsce w czerwcu, rynek delikatnie drgnął. Banki nadal jednak czekają na wyraźny sygnał, by móc obniżyć oprocentowanie rat kredytów. Banki oglądają się na rząd, a deweloperzy na banki.

Na razie, czerwcowa obniżka, jest jaskółką, która niczego właściwie nie czyni poza przywróceniem nadziei, że może być lepiej, w przyszłości. Na pytanie kiedy ta przyszłość nadejdzie, nikt jednak nie potrafi odpowiedzieć. Banki nie dowierzają, klienci czekają, a budownictwo stoi. A jak stoi budownictwo, to gospodarka nie ma się najlepiej. Eksperci są zgodni, dopóki sygnał nie pójdzie z góry, finansowo będzie pod górę, pod górę mieszkańcom, a z nimi całemu państwu.

Do wyborów parlamentarnych w Kanadzie, o ile nie będą wcześniej, został niewiele ponad rok. Dlaczego Justin Trudeau postępuje wbrew oczekiwaniom społecznym, co mogłoby poprawić mu notowania, wie tylko on sam. Prezydentura Trumpa na pewno w reelekcji by mu nie pomogła, stąd nie dziwi fakt, że większość mediów, podporządkowana rządowi, w paniczny sposób zareagowała na wydarzenie u sąsiada, jakim była debata.

Kanada i USA są dla siebie największymi partnerami handlowymi, a wartość wymiany dóbr i usług między oboma krajami to prawie 3,6 mld CAD, według danych za 2023 r. USA są w Kanadzie największym inwestorem, a z kolei Kanada była na koniec 2022 r. największym źródłem bezpośrednich inwestycji zagranicznych w USA. Kanada jest też największym zagranicznym dostawcą energii do USA. redakcja/PAP