Liderzy koalicji rządowej mają problem z Dolnym Śląskiem

2024-05-17 07:50:47(ost. akt: 2024-05-17 08:17:34)
Przed wyborami murowanym kandydatem na marszałka był Michał Jaros. Od kilkunastu dni, sprawy się komplikują.

Przed wyborami murowanym kandydatem na marszałka był Michał Jaros. Od kilkunastu dni, sprawy się komplikują.

Autor zdjęcia: FB

Na Dolnym Śląsku po wyborach samorządowych nadal nie doszło do wyboru marszałka i zarządu województwa. Wszystko mimo komfortowej sytuacji gdy w 36 osobowym sejmiku, KO ma 15 radnych, Trzecia Droga 4, a Lewica 1. Chrapkę na fotel marszałka ma PSL.
"Będzie tąpniecie władzy? Tusk ma problem, którego się nie spodziewał" - takim tytułem otwiera dzień dzisiejszy portal ONET. Tym samym stawia tezę, że kluczowym przedmiotem konfliktu w rządowej koalicji jest obecnie problem z powołaniem nowych władz Dolnego Śląska. Do wyborów murowanym kandydatem na marszałka był poseł Michał Jaros z PO.

W tekście pada teza, że Trzecia Droga "dogaduje się z przystawkami z PiS", co ma doprowadzić do powołania na marszałka Pawła Gancarza, obecnego wiceministra infrastruktury z PSL. "Niektórzy sugerują, że sprawa może doprowadzić do tąpnięcia w obozie władzy" - czytamy w serwisie ONET-u.

Jak pisze portal, emocje w szeregach koalicji są co niemiara. " W PSL-u zwariowali (...) Premier powinien się spotkać z Władkiem (Kosiniakiem-Kamyszem — red.) i coś ustalić, bo będzie źle" - cytuje portal polityków PO. Miałaby to być reakcja na sytuację, gdzie ponad miesiąc po wyborach samorządowych wciąż nie został wybrany marszałek.

W 36-osobowym sejmiku największym klubem jest Koalicja Obywatelska, która ma 15 radnych. Trzecia Droga (PSL i Polska 2050) ma czterech. Te dwa kluby mają matematyczną większość, więc stworzenie większościowej koalicji teoretycznie powinno być proste, bo obydwa ugrupowania współrządzą krajem.

Dziennikarze przypominają, że Dolnośląska Platforma Obywatelska rekomendowała na stanowisko marszałka Michała Jarosa, który jednocześnie jest szefem wojewódzkich struktur PO, ale po wyborach "sprawy mocno się skomplikowały".

Według portalu, winni są temu działacze PSL, którzy podobno sami chcieliby obsadzić najważniejszy fotel w regionie. W sejmiku mają dwóch radnych. Tyle samo co Polska 2050. Trzecia droga ma więc w sumie czworo przedstawicieli, jednak wydaje się, że ugrupowanie Szymona Hołowni w tej sprawie stoi z boku.

"W tle pojawia się obawa, że PSL mógłby się dogadać z PiS i Bezpartyjnymi Samorządowcami. Te dwa ugrupowania w poprzedniej kadencji zawarły koalicję i rządziły Dolnym Śląskiem. Bezpartyjni są uznawani przez KO za przystawkę Prawa i Sprawiedliwości, więc największa partia obozu władzy nie chce słyszeć o żadnych konszachtach z nimi" - napisał portal.

Jak sugeruje, wycięcie PO z układu rządzącego i pójście PSL na układ z PiS i jego dotychczasowym koalicjantem mogłoby zachwiać koalicją w całym kraju. Informuje przy tym, że Władysław Kosiniak-Kamysz nie chce współpracy z PiS, więc z Warszawy nie będzie zielonego światła. Co oczywiście nie oznacza, że nie dojdzie do jakiejś indywidualnej wolty.

Kolejna sesja sejmiku dolnośląskiego ma się odbyć 21 maja. Co ciekawe, sytuacja na Dolnym Śląsku blokuje dopięcie układanki w innych regionach, ponieważ PSL chciałby mieć wpływ na trzy województwa.

Rozmówcy ONET-u z koalicji rządzącej przyznają, że problem komunikacyjny istnieje, ale koalicja przez to się nie rozpadnie. "Dogadujemy się, choć czasem nie jest lekko. Niech PiS sobie nie ostrzy zębów na nic, tego niech będą pewni – mówi nam jeden z polityków Lewicy" - zacytował portal.