Przypomniano „wrocławskiego Brata Alberta”. Powstał film o Jerzym Marszałkowiczu

2024-05-14 18:28:00(ost. akt: 2024-05-14 18:16:23)

Autor zdjęcia: wroclawskie.info

W Kinie Nowe Horyzonty premierowo pokazano dokument „Brat Brata”. To pierwszy film o ks. Jerzym Marszałkowiczu – założycielu Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Po seansie odbyło się spotkanie z twórcami.
Całe wydarzenie odbyło się dokładnie w 5. rocznicę śmierci Jerzego Marszałkowicza. Jego grób znajduje się na Cmentarzu Świętej Rodziny we Wrocławiu. Film realizowany był ze środków Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta. Powstał bardzo szybko ze względu na datę premiery przypadającą w rocznicę śmierci.

Założyciel Towarzystwa był postacią wyjątkową. Prawie całe życie poświęcił dla osób w kryzysie bezdomności, z którymi mieszkał przez 38 lat. Mimo, że pochodził z arystokratycznej rodziny. To on dał początek ogólnopolskiej organizacji, która zajmuje się opieką nad bezdomnymi.

Tym filmem chciałem pokazać, czym jest wyobraźnia miłosierdzia, w jaki sposób to hasło realizował ks. Jerzy aż 20 lat przed ogłoszeniem go przez Jana Pawła II. Żeby być miłosiernym, trzeba bowiem być wrażliwym. Marszałkowicz wyprzedzał swoje czasy, był swego rodzaju wizjonerem pomocy najuboższym – mówi Andrzej Kotwica.

Przyznaje, że obraz „Brat Brata” ma inspirować pracowników socjalnych i członków TPBA. Ks. Jerzy stał się już ikoną i wzorem do naśladowania.

Dzieło ks. Jerzego musi być kontynuowane i dostosowane na nowe czasy, ale z podstawą, którą dał on sam – wrażliwością i obecnością. Film może temu posłużyć. Przywrócić do zbiorowej pamięci człowieka nieco zapomnianego – stwierdza reżyser.

Dokument zawiera sceny fabularyzowane. Pokazuje m.in. pierwszą wigilię w baraku przy ul. Lotniczej w 1981 roku. Tam powstawało Towarzystwo. Wówczas nikt nie pomagał systemowo bezdomnym. Barak pozostawiał wiele do życzenia, ale wszystko było lepsze dla potrzebujących niż chowanie się po krzakach i zaułkach.

Jestem mile zaskoczony tym filmem. Reżyser zrobił nim dobrą rzecz. Opowiadając o księdzu Jerzym tego księdza fizycznie prawie nie pokazał. Bo przemawiają za niego ludzie i dzieła. Dokument przekazuje, że bezdomność to nie jest tylko brak dachu nad głową. Bezdomność jest w sercu, w umyśle, zaczyna się w środku z powodu odrzucenia. Dlatego ci ludzie pragną miłości. I to widać w filmie. Człowiek potrzebuje jedzenia, picia i dachu nad głową, ale potrzebuję równie mocno drugiego człowieka, zrozumienia, odnalezienia tożsamości. Ten film dotyka bardzo ważnych i pięknych spraw – stwierdza Wiesław Saniewski, krytyk filmowy, autor filmów dokumentalnych, reżyser i scenarzysta.

Ks. Jerzy Marszałkowicz unikał rozgłosu. Działał pokornie i był najbliżej tych najbardziej potrzebujących.

Prezentował realistyczne podejście co do skuteczności swoich działań. Nie miał wielkich oczekiwań co do efektów zmian osób bezdomnych. On po prostu otwierał dla nich serce. Widział człowieka takiego, jaki jest i chciał mu pomóc. Udało mu się robić to, co robił św. Adam Chmielowski – Brat Albert. Docierał do ludzkiego wnętrza. Dawała jedzenie i nocleg, ale sięgał po duszę. Był dla osób w kryzysie bezdomności dobrym pasterzem – mówi ks. Aleksander Radecki, który dobrze znał ks. Marszałkowicza.