Zeznania, które wskazują na legalność programu wizowego
2024-05-08 11:10:43(ost. akt: 2024-05-08 11:13:51)
Poland.Business Harbour to była nowa kategoria wizowa; program powstał na podstawie istniejącego rozporządzenia MSWiA - mówiła b. dyrektor GovTech Poland Justyna Orłowska przed sejmową komisją śledczą ds. afery wizowej. Dodała, że jej zespół nie odpowiadał za wydawanie wiz indywidualnych dla specjalistów IT.
Sejmowa komisja śledcza ds. afery wizowej przesłuchała we wtorek byłe kierownictwo GovTech (część KPRM), które odpowiadało za indywidualną ścieżkę programu Poland.Business Harbour. Ścieżka ta przewidywała, że obcokrajowcy mogli aplikować o wizę w ramach programu pod warunkiem, że mieli kierunkowe wykształcenie informatyczne lub co najmniej rok doświadczenia w sektorze informatycznym. Ponadto musieli mieć deklarację zatrudnienia przez polską firmę, która była partnerem programu.
Jako pierwsza przed komisją stawiła się była dyrektorka GovTech Justyna Orłowska. Zapytana, kto zaproponował by GovTech, żeby włączył się w proces programu Poland.Business Harbour wskazała swojego przełożonego, ówczesnego szefa KPRM Michała Dworczyka. Dodała, że uczestnikami tego programu było MSZ, które zajmowało się sprawami wizowymi. Ponadto Ministerstwo Rozwoju i Technologii zajmowało się sprawami gospodarczymi i regulacyjnymi przy udziale Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. "MSWiA wraz z podległymi służbami mundurowymi i specjalnymi zajmowało się kwestiami bezpieczeństwa. Tutaj potrzebny był podmiot, który był w stanie zapewnić współpracę tych instytucji - to było nasze zadanie" - tłumaczyła.
Z zeznań Orłowskiej wynika, że przedsiębiorcy nie zgłaszali się do GovTech z prośbą o wydanie wiz indywidualnych dla specjalistów IT, ponieważ "MSZ zajmowało się sprawami wizowymi".
Według szefa komisji Michała Szczerby (KO) z dokumentów zgromadzonych przez członków komisji wynika, że GovTech było odpowiedzialne za program ścieżki indywidualnej dla specjalistów IT. W związku z tym zapytał świadka, czy KPRM lub GovTech przedstawiały listy rekomendacyjne dotyczące osób ubiegających się o przyznanie wiz do MSZ czy PAIiH. "Oczywiście, że nie" - zeznała Orłowska.
Poinformowała również, że jeden z jej podwładnych, Antoni Rytel, miał pozwolenie na korzystanie z prywatnego adresu mailowego w korespondencji służbowej w ramach KPRM.
Członków komisji interesowało też na podstawie jakich przepisów działał ten program. Wiceszef komisji Marek Sowa (KO) pytał, czy świadek widziała spisany dokument, gdzie opisane były wszystkie elementy, procedury, do czego został stworzony program. „Czy pani widziała na oczy dokument Poland.Business Harbour?” – pytał Sowa.
Orłowska odparła, że program ten „to nowa kategoria wizowa w rozumieniu rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji”. Jak dodała, „Poland.Business Harbour, to nowa kategoria wizowa o dodatkowych środkach bezpieczeństwa”. „No, kanał przerzutowy” – wtrącił Sowa. „Ten program, z tego co pani mówi wyglądał tak, Dworczyk pani polecił, stworzyliście grupę, która przetransferowała do Polski 100 tys. osób; my to badamy” – mówił Sowa.
Ocenił, że świadek nie chce odpowiadać na pytania, a członkowie komisji z PiS robią wszystko, by storpedować prace komisji. Orłowska ripostowała, że członkowie z KO nie pozwalają jej skończyć udzielania odpowiedzi. Tłumaczyła też, że nie ma zakazu używania sformułowania program rządowy, do programów, które nie są uchwalone przez Radę Ministrów.
Orłowska powtórzyła, że program był nową kategorią wizową w ramach istniejących przepisów prawa. Zaznaczyła, że nikt przy powstawaniu tego programu nie wskazywał potrzeby dodatkowych podstaw prawnych. „Nikt nie sugerował dodatkowej legislacji, dodatkowego programu, który miałby opisywać tę nową kategorię wizową, bo jest to tak naprawdę procedura, która istnieje w przepisach prawa od wielu lat” – mówiła.
Według niej, bardzo ważnym elementem zabezpieczającym w ramach tej wizy było to, że służby miały obowiązek weryfikacji każdego wnioskującego o wizę Poland.Business Harbour. „Czyli była to wiza z dodatkowymi środkami bezpieczeństwa” – zeznała. Pytana o odbiór tego programu przez biznes, odparła, że był on bardzo pozytywny. Wskazywała tu na białoruską opozycjonistkę Swiatłanę Cichanouską, stowarzyszenia branżowe czy przedsiębiorców. „Także PAIiH otrzymywała informacje i prośby, by rozszerzać program” – dodała Orłowska. Przytaczała też pisma do obecnego szefa MSZ Radosława Sikorskiego, by program reaktywować.
Andrzej Śliwka (PiS) pytał, dlaczego część członków zespołu miała możliwość korzystania z prywatnych adresów mailowych do korespondencji służbowej. „O to należałoby zapytać Departament Bezpieczeństwa w KPRM, ponieważ to było ustalane pomiędzy poszczególnymi członkami zespołu a Departamentem” - odparła.
Jak podkreśliła, program Poland.Business Harbour był realizowany we współpracy z wieloma resortami, więc osoby komunikujące się w ten sposób nie musiały być zatrudnione tylko w KPRM. Jej zdaniem „pracownicy na pewno korzystali z prywatnych maili z uzasadnionych powodów”. Orłowska dodała, że nie przypomina sobie, żeby pracownicy wykorzystywali w celach służbowych inne komunikatory.
„Program Poland Business Harbour był programem o dodatkowych środkach bezpieczeństwa, jeśli chodzi o weryfikację osób aplikujących o wizę i z założenia był programem, który miał za zadanie ściąganie specjalistów IT do naszego kraju, aby wspierać rozwój polskiej gospodarki” - mówiła. Dodała, że wnioskujący musieli wykazać się doświadczeniem lub wykształceniem informatycznym.
Orłowska, w odpowiedzi na pytanie Piotra Kalety (PiS), oświadczyła, że nigdy nie spotkała się ani nie rozmawiała z Edgarem Kobusem, czyli byłym współpracownikiem ówczesnego wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka, czy politykami, którzy wymuszaliby na niej przyspieszenie spraw wizowych. Zeznała również, że nie kontaktowała się z członkami komisji po otrzymaniu wezwania do stawienia się na przesłuchaniu.
Szczerba przytoczył podczas posiedzenia treść pisma z 15 czerwca 2021 r., skierowanego do Wawrzyka, w którym świadek wnioskowała o rozszerzenie programu o pięć krajów: Armenię, Gruzję, Mołdawię, Ukrainę i Rosję. Orłowska odpowiedziała, że ma to związek z wcześniejszą zapowiedzią rozszerzenia programu w związku z - jak oceniła - sukcesem Polskiego Ładu.
Orłowska tłumaczyła, że celem programu było to, aby największa liczba programistów z całego świata wybierała Polskę jako kraj, w którym będą rozwijać swoją karierę zawodową. Jak mówiła, dodatkowym celem było wsparcie "naszych białoruskich i ukraińskich przyjaciół".
Orłowska była też pytana, czy brano pod uwagę ryzyko związane, że z ewentualnymi oszustwami przy ubieganiu się o możliwość wjazdu do Strefy Schengen. Świadek przyznała, że tak, dlatego ta "wiza jest trudniejszą wizą". "Jeśli ktoś chciałby wyjechać na teren Schengen mógłby skorzystać z wizy turystycznej, która nie wymaga wykazania doświadczenia informatycznego, oświadczenia od pracodawcy (...). Każda osoba, która ubiegała się o wizę (w programie) była weryfikowana przez odpowiednie organy państwa. Jeżeli ktoś chciałby z jakimiś niecnymi celami wjechać na teren RP czy Schengen wykorzystałby inną, prostszą wizę" - oceniła Ostrowska.
Mówiła też, że PAIiH podawał, iż wartość inwestycji, które były obsługiwane przez program Poland.Business Harbour, to 300 mln euro.
Następnie przed komisją stawił się były wicedyrektor programu GovTech Polska Antoni Rytel. Zeznał on, że przez sześć lat był wolontariuszem w GovTech, a powołanie na zastępcę dyrektora miał mu wręczyć ówczesny szef KPRM Michał Dworczyk na podstawie wcześniejszego opiniowania. Wcześniej w 2017 r. zrealizował praktyki w Ministerstwie Finansów.
Rytel pytany czym różni się wiza Poland.Business Harbour od wizy pracowniczej wskazał, że m.in. podwyższonymi wymogami kwalifikacyjnymi oraz dodatkowo weryfikacją przez ABW. Dodał, że te wizy dotyczą też wyłącznie osób z doświadczeniem, wykształceniem i specjalnością w informatyce.
Daniel Milewski (PiS) pytał, czy "osoba będąca obywatelem Rosji mogła wcześniej, na podobnych warunkach podejmować zatrudnienie w Polsce". "Fakt, że obywatele Rosji wystarczy, że pracują na oświadczenie jest jednoznacznie określone w rozporządzeniu ministra" - odparł świadek. Dodał, że rozporządzenie ministra pracy i polityki społecznej w tej sprawie "od co najmniej 2011 r. funkcjonuje w polskim porządku prawnym.
"Ten sam zapis mówiący o tym, że obywatele m.in. Rosji, ale i także innych państw partnerstwa wschodniego mogą pracować w Polsce wyłącznie na podstawie oświadczenia pracodawcy, zostały w 2015 r. ponownie wydane, zdaje mi się przez ówczesnego ministra pracy i polityki społecznej i funkcjonowały w tym brzmieniu przez solidnych kilka lat" - powiedział Rytel. Dopytywany czy to był minister rządu po wyborach 2015 r., czy rządu PO, odparł: "To jeszcze był zdaje się minister (Władysław) Kosiniak-Kamysz wtedy".
Świadek odpowiadając na kolejne pytania przekonywał, że nie znał i nie miał kontaktów z Edgarem Kobosem, a nikt ze zwierzchników na niego nie naciskał w sprawie wydawania wiz. Jak dodał, jedyny kontakt z konsulami jaki miał dotyczył tłumaczenia wersji językowych stron.
Potwierdził też słowa Orłowskiej, że GovTech nie zajmowało się stricte sprawami wizowymi, ale że zajmował się tym MSZ. "Potwierdzam, że nie wystawialiśmy żadnych rekomendacji, referencji, poleceń, ani niczego tego typu" - zeznał.
Pytany czy podczas pełnienia funkcji wicedyrektora GovTech docierały do niego informacje o jakichkolwiek problemach związanych z Poland.Business Harbour, przyznał, że zdarzały się incydentalne sygnały np. od PAIiH czy konsulów. Jako przykład podał osobę, która zgłosiła się do PAIiH, która zauważyła, że na jednym portali społecznościowych inna osoba "promuje siebie - cudzoziemiec nie mający z Polska nic wspólnego - jako osobę, która ma jakieś dokumenty, które pozwalają tego typu wizy uzyskiwać". Jak ocenił była to próba wyłudzenia pieniędzy, bo "te dokumenty nawet nie istniały". Dodał, że efektem tego było stworzenie komunikatu ostrzegawczego na stronie internetowej i że wszystko się wydarzyło w ciągu 24 godzin. "Takich pojedynczych przypadków było dosłownie kilka. Natomiast nigdy nie były to sprawy strukturalne i systemowe" - zapewnił.
Wskazał też, że "nasza działalność była wielokrotnie audytowana przez NIK i KPRM". "Nie spotkałem się jeszcze z negatywnym wynikiem" - zapewnił.
Świadek był też pytany czy otrzymał polecenia, aby tworzyć stragany, na których sprzedawano wizy. "Wydaje mi się, że jeżeli kogoś byłoby stać na wyposażenie potrzebne do wystawiania wiz, to zarobiłby na sprzedaży tego wyposażenia więcej, niż na jakiejkolwiek działalności związanej z wydawaniem tych wiz" -odparł Rytel.
Na koniec przesłuchania świadek został zapytany czy w jego przekonaniu była afera wizowa. "Na pewno w żadnej aferze nie uczestniczyłem. Służyliśmy w zakresie naszych kompetencji i naszym zdaniem spełniliśmy swój obowiązek" - ocenił Rytel.
Poland.Business Harbour zakładał uproszczoną procedurę wizową dla firm, startupów i specjalistów IT, bez konieczności uzyskania pozwolenia na pracę. Pod koniec stycznia tego roku został zawieszony.
Program składał się z trzech ścieżek; operatorem jednej z nich - indywidualnej - była KPRM i GovTech. Ścieżka ta przewidywała, że obcokrajowcy mogli aplikować o wizę w ramach programu pod warunkiem, że mieli kierunkowe wykształcenie informatyczne lub co najmniej rok doświadczenia w sektorze informatycznym. Ponadto musieli mieć deklarację zatrudnienia przez polską firmę, która była partnerem programu.
Sejmowa komisja śledcza ds. afery wizowej bada nadużycia, zaniedbania i zaniechania w zakresie legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce w okresie od 12 listopada 2019 r. do 20 listopada 2023 r. (PAP)
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez